Jaki lubicie świat? Poukładany, zaplanowany, a może spontaniczny i z lekką nutką chaosu?
Część z Was na pewno powiedziałaby, że nie lubi skrajności i
poszukalibyście tak zwanego „złotego środka”.
Taki wybór to część naszej egzystencji i pozwala nam na działanie
w ramach wolnej woli. Jednak umiejętność lub raczej możliwość dokonywania
wyboru, pociąga za sobą jeszcze jeden bardzo ważny element – konsekwencje.
Co jednak, jeżeli świat w którym przyszło nam żyć pozbawia
nas takich możliwości, a my mimo wszystko, wiedząc ,iż każdy nasz dzień jest
zaplanowany, godzimy się na to i
poniekąd odczuwamy spokój i czujemy się bezpieczni?
Ale czy aby na pewno wszyscy?
Na te pytania znajdujemy odpowiedź w pierwszej części
czterotomowej serii powieści Lois Lowry – „Dawca”.
Świat Jonasza jest nieskomplikowany, każdy moment jego życia
jest misternie zaplanowany, każdy czyn, a nawet uczucie (a raczej ich brak) to
spójny plan tych, którzy sprawują pieczę
nad społecznością w której żyje chłopak.
Wszystko jednak zaczyna się zmieniać w momencie, gdy bohater
zostaje WYBRANY. W zasadzie przydział jest przypisany każdemu jedenastolatkowi,
ale Jonasz otrzymuje tytuł ODBIORCY PAMIĘCI.
Przemiana jaka zachodzi w nim i w jego sposobie postrzegania
otaczającego go świata, jest początkiem nieodwracalnych zmian w życiu grupy
osób, z którymi będzie miał kontakt.
Pani Lowry nie poświęca zbytniej uwagi całej społeczności i
zmian jakimi zostanie poddana, wspomina o tym, ale przede wszystkim skupia się
na grupce osób, których życie stanie się zalążkiem kolejnych część tetralogii.
Życie Jonasza już nigdy nie będzie takie jak dotychczas.
Poczucie spójności, stabilizacji i bezpieczeństwa znikną, ale dadzą w ten
sposób miejsce czemuś bardzo ważnemu i nieznanemu – UCZUCIOM.
Czytając, a w zasadzie kończąc lekturę „Dawcy”, człowiek
czuje niedosyt. Łatwo jednak zaspokoić ten literacki „głód” sięgając po kolejne
części sagi. Po przeczytaniu całości i zaspokojeniu zmysłów, możemy odkryć
misterna sztukę jaką para się autorka. To majstersztyk w dziecinie pisarstwa.
Nie czekajcie z sięgnięciem po „Skrawki błękitu”, „Posłańca”
i „Syna”. Dopiero po odłożeniu na półkę ostatniej część pojmiecie sens całości.
Ostatnio przeżyłem taki „cud” przeczytawszy w dzieciństwie całość „Opowieści z
Narnii” Lewisa. Tam też trzeba dobrnąć do końca, by pojąć sens stworzonego
przez autora świata.
Jeżeli przed wami samotna noc, to nic nie stoi na
przeszkodzie by spędzić ją z Jonaszem,
Kirą, Mattym i innymi bohaterami.
Naprawdę warto.
autor: Marcin Wiśniewski / II miejsce w konkursie Link do literatury
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz