wtorek, 2 października 2018

"Dawca" Luis Lowry / poleca Marcin Wiśniewski


Jaki lubicie świat? Poukładany, zaplanowany, a może spontaniczny i z lekką nutką chaosu?


Część z Was na pewno powiedziałaby, że nie lubi skrajności i poszukalibyście tak zwanego „złotego środka”.

Taki wybór to część naszej egzystencji i pozwala nam na działanie w ramach wolnej woli. Jednak umiejętność lub raczej możliwość dokonywania wyboru, pociąga za sobą jeszcze jeden bardzo ważny element – konsekwencje.

Co jednak, jeżeli świat w którym przyszło nam żyć pozbawia nas takich możliwości, a my mimo wszystko, wiedząc ,iż każdy nasz dzień jest zaplanowany,  godzimy się na to i poniekąd odczuwamy spokój i czujemy się bezpieczni?  

Ale czy aby na pewno wszyscy?

Na te pytania znajdujemy odpowiedź w pierwszej części czterotomowej serii powieści Lois Lowry – „Dawca”.

Świat Jonasza jest nieskomplikowany, każdy moment jego życia jest misternie zaplanowany, każdy czyn, a nawet uczucie (a raczej ich brak) to spójny plan  tych, którzy sprawują pieczę nad społecznością w której żyje chłopak.

Wszystko jednak zaczyna się zmieniać w momencie, gdy bohater zostaje WYBRANY. W zasadzie przydział jest przypisany każdemu jedenastolatkowi, ale Jonasz otrzymuje tytuł ODBIORCY PAMIĘCI.

Przemiana jaka zachodzi w nim i w jego sposobie postrzegania otaczającego go świata, jest początkiem nieodwracalnych zmian w życiu grupy osób, z którymi będzie miał kontakt.
Pani Lowry nie poświęca zbytniej uwagi całej społeczności i zmian jakimi zostanie poddana, wspomina o tym, ale przede wszystkim skupia się na grupce osób, których życie stanie się zalążkiem kolejnych część tetralogii.

Życie Jonasza już nigdy nie będzie takie jak dotychczas. Poczucie spójności, stabilizacji i bezpieczeństwa znikną, ale dadzą w ten sposób miejsce czemuś bardzo ważnemu i nieznanemu – UCZUCIOM.

Czytając, a w zasadzie kończąc lekturę „Dawcy”, człowiek czuje niedosyt. Łatwo jednak zaspokoić ten literacki „głód” sięgając po kolejne części sagi. Po przeczytaniu całości i zaspokojeniu zmysłów, możemy odkryć misterna sztukę jaką para się autorka. To majstersztyk w dziecinie pisarstwa.

Nie czekajcie z sięgnięciem po „Skrawki błękitu”, „Posłańca” i „Syna”. Dopiero po odłożeniu na półkę ostatniej część pojmiecie sens całości. Ostatnio przeżyłem taki „cud” przeczytawszy w dzieciństwie całość „Opowieści z Narnii” Lewisa. Tam też trzeba dobrnąć do końca, by pojąć sens stworzonego przez autora świata.

Jeżeli przed wami samotna noc, to nic nie stoi na przeszkodzie by spędzić ją z Jonaszem, Kirą, Mattym i innymi bohaterami.

Naprawdę warto.

autor: Marcin Wiśniewski / II miejsce w konkursie Link do literatury

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz